Pułkownik Turner: Legenda linii frontu.
Linia frontu wzdłuż rzeki Yser, rok 1917. Pomimo, że brytyjscy żołnierze w strachu ukrywają się przed kolejnym ostrzałem, w okopach da się również usłyszeć śmiech i oklaski . Brawo chłopaki!
To batalion pułkownika Turnera wita swojego bohatera. Tak gorące przyjęcie nie jest jednak związane z dostawą amunicji czy świętowaniem zwycięstwa. To pułkownik Turner wrócił właśnie uzbrojony w ładunek świeżego i pachnącego tytoniu dla siebie i swoich ludzi.
Tytoń Turnera
Nie był to bynajmniej pierwszy tego typu wyczyn pułkownika Turnera. Dostarczany przez niego tytoń rozprzestrzeniał się błyskawicznie pośród błota, lejów po pociskach i ataków gazowych. Ten brytyjski pułkownik, jak nikt inny, wiedział w jaki sposób utrzymać swoich ludzi w dobrych nastrojach i gotowych do walki.
Nie zważał na fakt, iż przedzierając się skrótami i trasami przemytników ryzykuje, nie tylko utratę kończyn, ale również życia. Morele swoich ludzi uważał za cel nadrzędny, a tytoń był najszybszym sposobem by go osiągnąć.
Cud wśród polderów
Zdarzało się, że pułkownik znikał z linii frontu na kilka godzin, ale zawsze wracał uzbrojony w nową dostawę tytoniu odbudowując wśród swoich ludzi odwagę. Szacunek jakim obdarzali go jego żołnierze nie znał granic, a wzajemna koleżeńskość była oddziale wręcz legendarna.
W czasie ostatniej ofensywy podczas I Wojny światowej ani jeden żołnierz z batalionu Turnera nie stracił życia. Niektórzy stwierdzą, że to cud, nie jednak jeśli zapytać samego Turnera. Dla niego był to ostateczny dowód, że ,,Tommy” zrobi wszystko dla kolegów i da z siebie wszystko kiedy będzie musiał.
Wspaniałe spotkania
Za swoje wyjątkowe osiągnięcia w dowodzeniu batalionem, który podczas wojny nie poniósł strat, Turner był wielokrotnie odznaczany.
Nie dbał on jednak o te wszystkie błyskotki na swojej piersi. To, co czyniło go naprawę szczęśliwym to móc ponownie zobaczyć swoich towarzyszy. Legenda głosi, że coroczne spotkania, w jednej z brytyjskich wsi, były tak ,,huczne” jak czas spędzony w okopach. Przez dekady ,,Palący żołnierze” dzielili się historiami o odwadze i niedostatku, ale przede wszystkim o papierosach i tytoniu, które ich zjednoczyły.
W 1983 Frans Stubbe wprowadził na rynek nową markę tytoniu. Poszukując nazwy dla nowego produktu natknął się na historię pułkownika Turnera. Był tak poruszony opowieścią o jego bohaterskich czynach i mentalnym wpływie tytoniu, który dostarczał swoim towarzyszom, że nową markę postanowił nazwać nazwiskiem słynnego pułkownika. W ten sposób narodziła się marka Turner, dzięki której legenda pułkownika Turnera pozostanie wciąż żywa.
Pułkownik Turner: Legenda linii frontu.
Linia frontu wzdłuż rzeki Yser, rok 1917. Pomimo, że brytyjscy żołnierze w strachu ukrywają się przed kolejnym ostrzałem, w okopach da się również usłyszeć śmiech i oklaski . Brawo chłopaki!
To batalion pułkownika Turnera wita swojego bohatera. Tak gorące przyjęcie nie jest jednak związane z dostawą amunicji czy świętowaniem zwycięstwa. To pułkownik Turner wrócił właśnie uzbrojony w ładunek świeżego i pachnącego tytoniu dla siebie i swoich ludzi.
Tytoń Turnera
Nie był to bynajmniej pierwszy tego typu wyczyn pułkownika Turnera. Dostarczany przez niego tytoń rozprzestrzeniał się błyskawicznie pośród błota, lejów po pociskach i ataków gazowych. Ten brytyjski pułkownik, jak nikt inny, wiedział w jaki sposób utrzymać swoich ludzi w dobrych nastrojach i gotowych do walki.
Nie zważał na fakt, iż przedzierając się skrótami i trasami przemytników ryzykuje, nie tylko utratę kończyn, ale również życia. Morele swoich ludzi uważał za cel nadrzędny, a tytoń był najszybszym sposobem by go osiągnąć.
Cud wśród polderów
Zdarzało się, że pułkownik znikał z linii frontu na kilka godzin, ale zawsze wracał uzbrojony w nową dostawę tytoniu odbudowując wśród swoich ludzi odwagę. Szacunek jakim obdarzali go jego żołnierze nie znał granic, a wzajemna koleżeńskość była oddziale wręcz legendarna.
W czasie ostatniej ofensywy podczas I Wojny światowej ani jeden żołnierz z batalionu Turnera nie stracił życia. Niektórzy stwierdzą, że to cud, nie jednak jeśli zapytać samego Turnera. Dla niego był to ostateczny dowód, że ,,Tommy” zrobi wszystko dla kolegów i da z siebie wszystko kiedy będzie musiał.
Wspaniałe spotkania
Za swoje wyjątkowe osiągnięcia w dowodzeniu batalionem, który podczas wojny nie poniósł strat, Turner był wielokrotnie odznaczany.
Nie dbał on jednak o te wszystkie błyskotki na swojej piersi. To, co czyniło go naprawę szczęśliwym to móc ponownie zobaczyć swoich towarzyszy. Legenda głosi, że coroczne spotkania, w jednej z brytyjskich wsi, były tak ,,huczne” jak czas spędzony w okopach. Przez dekady ,,Palący żołnierze” dzielili się historiami o odwadze i niedostatku, ale przede wszystkim o papierosach i tytoniu, które ich zjednoczyły.
W 1983 Frans Stubbe wprowadził na rynek nową markę tytoniu. Poszukując nazwy dla nowego produktu natknął się na historię pułkownika Turnera. Był tak poruszony opowieścią o jego bohaterskich czynach i mentalnym wpływie tytoniu, który dostarczał swoim towarzyszom, że nową markę postanowił nazwać nazwiskiem słynnego pułkownika. W ten sposób narodziła się marka Turner, dzięki której legenda pułkownika Turnera pozostanie wciąż żywa.